poniedziałek, 20 maja 2013

o warzywach, owocach i pozbywaniu się pestycydów i bakterii



Ostatnio w blogosferze krążą informacje o tym, jak pozbyć się bakterii i pestycydów z warzyw i owoców przy pomocy octu i sody oczyszczonej. Brzmi naprawdę fajnie:) Od razu mi się spodobało, ale jakoś tak odruchowo (bo ja sama wiedzy potrzebnej w tej dziedzinie nie mam) popytałam znajomych. Jeden jest po ogrodnictwie. Drugi jest rolnikiem. Trzeci biologiem. Do takich źródeł miałam dostęp. I wyszło na to, że to w sumie... takie trochę dla nadgorliwych i nieprawdziwe.

źródło fot.: http://www.milionkobiet.pl
Ocet dla zabicia bakterii.

Po pierwsze - i z tym się zgodzę - w sterylnym świecie nie chcę żyć. Nie chcę z mojego otoczenia pozbywać się wszystkich drobnoustrojów, bo jak ma się mój organizm nauczyć z nimi walczyć? Albo organizm dziecka? Prosta droga do chorób i nietolerancji/alergii. Nie chcę. Oczywiście nie chcę też chorować, bo nie umyłam pomidorów;) Dlatego mycie w occie - dla mnie nie jest na tyle opłacalne, by mu poświęcać czas. Umycie zwykłą wodą też swoje robi (pamiętacie awanturę w 2011 z ogórkami skażonymi E.coli? Pamiętacie zalecenia? Higiena, mycie pod kranem wystarczało, by się przed nimi ustrzec). 

Soda dla pozbycia się pestycydów.

Po drugie - opryski, pestycydy. Tych ze środka się nie pozbędziemy, ale kusi, by się choć tych z zewnątrz pozbyć. Ja nie wiedziałam, a wy wiedzieliście, że rośliny są spryskiwane najpóźniej wtedy, gdy owoce są wielkości orzecha włoskiego? Żeby ta metoda sodowa działała  oprysk musiałby się odbyć nie później niż na tydzień przed tym, jak zamierzamy warzywa umyć. Mało prawdopodobne, więc ta metoda też niewiel nam da, choć brzmi tak kusząco.

Skojarzenie niezbyt poprawne politycznie.

Zdrowa żywność. Organiczna, z etykietką 'bio'. Kosztownie, zdrowo, modnie. Tylko to 'zdrowo' nie jest do końca takie oczywiste. Oczywiście, nie próbuję głosić teorii, że chemia, która przedostaje się do warzyw i owoców podczas opryskiwania ich jest dla nas zdrowa. Bo nie jest. Ale trzeba mieć świadomość, że nieopryskiwane rośliny narażone są na choroby, na ataki grzybów. Cytat z rozmowy z jednym z moich znajomych:
On: Spleśniały chleb byś zjadła?
Ja: No nie...
On: No właśnie.... a takie wymęczone, zagrzybione jabłuszko zachwyca, bo niepryskane, naturalne....
źródło fot.: http://superlinia.pl

No i coś w tym jest przecież.  Do tego o ile dorosłemu mniejszą szkodę takie grzyby wyrządzą, to już niemowlakowi, któremu kupiliśmy (czasem nawet przecież zdrowo wyglądające) nie opryskiwane, a co za tym idzie, narażone na ataki bakterii, grzybów warzywko - może narobić sporo problemów. 

Nie mówię, żeby rezygnować z ekologicznej żywności. Ale warto mieć świadomość, że nie jest to idealne rozwiązane. Że nie należy mieć wyrzuty sumienia, bo dziecku nie ma się za co kupić. Jedno i drugie ma swoje minusy. Po prostu.

Kilka luźnych porad.

Jeśli nie mamy sprawdzonego dostawcy, to mimo wszystko najlepiej sprawdzane są warzywa i owoce w sklepach sieciowych, tych dużych - i nic dziwnego, muszą dbać o markę i nie mogą sobie pozwolić, by np. ogórki z XXX zatruły kilka osób i narobiły paskudnej reklamy. 

Nie kupujmy paczkowanych owoców i warzyw, tylko te luzem. Raz, że nie potrzebujemy zbędnych śmieci-opakowań. Ale i dlatego, że luzem są najlepsze egzemplarze, do paczki wkłada się ten gorszy sort, bo klientowi trudniej im się przyjrzeć.

Myjmy warzywa i owoce - zawsze!

W sklepie nie wstydźmy się powąchać - trochę wprawy i sami będziemy w stanie określić, czy cytrusy są słodkie, czy coś śmierdzi nieprzyjemnie, jakby wykąpało się w jakimś tajemniczym roztworze chemikaliów.

Parzyć powinniśmy wszystko, co trafiło do nas zza oceanu. 

6 komentarzy:

  1. No właśnie, trzeba we wszystkim mieć umiar - i w myciu i w tym "bio" życiu (się zrymowało :) )

    Fajny artykuł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Święte słowa, ja wącham owoce i warzywa i po paru latach jestem w stanie powiedziec który owoc czy warzywo będzie dobre w smaku, Ostatnio się nie myle :)
    Jakkolwiek by to dziwnie nie wyglądało wąchajmy warzywa i owoce!

    Już wielokrotnie zdarzyło mi się że w lidlu jabłko pachniało normalnym jabłkiem, a w warzywniaku ekologicznym jabłko waliło chemią, że nos urywało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to też:) Ja nosa super do tego nie mam, ale mój mąż... jak pies gończy. Nikt nie wybierze słodszych pomarańczy albo lepszych pomidorów:)

      Zaraz dodam 'nosową poradę' do artykułu:)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Bo o ile w przypadku 'naszych' roślin wystarczy umycie, by pozbyć się niebezpiecznych drobnoustrojów, to sprawa ma się nieco inaczej z warzywami i owocami, które przybywają do nas z innego kontynentu. One nie będą sterylne po umyciu wodą, a tamtejsza flora bakteryjna jest dla nas obca i to co tamtejszym mieszkańcom nie zaszkodzi, nam już może, bo nie przywykliśmy.

      Usuń
  4. Wygląda to na prawdę świetnie. nigdy nie zastanawiałam sie nad tym aby mieć własny warzywnik, tyle tylko że nie wiedziałam jak się za to zabrać. Dzisiaj nawet dowiedziałam się stąd https://www.syngenta.pl/uprawy/warzywa/boxer-800-ec jakich środków ochrony warzyw powinnma używac aby zbiory były obfite a plony zdrowe!

    OdpowiedzUsuń