To jest prawda znana nie od dziś. Przykładowa scenka rodzajowa.
Chrabąszczyca dostała od cioci ikeowego, niedużego misia. Jak wszystkie ikeowe zabawki - misio miał metkę tak długą, jak sam był duży. Tata chciał metkę oderwać, Mama w ostatniej chwili zdążyła go powstrzymać. Nie rozumiał, dopóki dziecio pełne szczęścia nie wsadziło sobie metki do buzi (misio był tylko wygodnym trzymadełkiem do metki). Ile razy tak mieliście? No właśnie;)
O ile jednak misie są dosyć popularne i nie zawsze trafione (zwłaszcza jak już jest ich milion w całym domu), o tyle to jest rozwiązanie ciekawe. Nawet bardzo:) Co byście powiedzieli na to, żeby zamiast misia kupić maluszkowi gryzaczek, który właściwie w całości jest metką? :) Prawda, że cudowne rozwiązanie? Chrabąszczyca ma dwie takie i uwielbia je ślinić i miętolić. Kolorowe, milutkie, z wstążeczkami, za które możana pociągnąć. Dzieci je naprawdę uwielbiają. Jeśli nie macie jeszcze pomysłu na prezent z okazji Dnia Dziecka, to Sweterek w Serek zorganizował rozdawajkę:)
Kto zainteresowany - proszę zerknąć tutaj:)
U nas też królują metki od zabawek :)
OdpowiedzUsuńO nasz Pan Metka to hicior nad hiciory i właśnie zdobywa serce kolejnego posiadacza który doskonali sztukę chwytania celowego, a nie przypadkowego. Chyba Jaśkowi dokupie jeszcze jedną taką zabawkę, kiedyś był tylko Pan Metka a dziś jest w czym wybierać :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto mieć na zmianę;) Jedno w praniu, drugie w ślinieniu i tak w kółko:)
Usuń