wtorek, 9 lipca 2013

KSIĘGA KRWI I

czyli jak przez pomyłkę można sięgnąć po horror i nawet się nie nudzić...

Bo w domu po swojemu są również spokojne wieczory, kiedy odkłada się wszelką pracę i odpoczywa. Tym razem odpoczynek przy książce (czyli każde czytało coś swojego;) ). 

źródło fot.: http://odizolowana.flog.pl
Od razu, bez owijania w bawełnę się przyznam - fanką horrorów nie jestem. Zawsze twierdziłam, że mam do nich zbyt dobrą wyobraźnię i nawet po jakimś szmatławcu ociekającym krwią, strachem i wyuzdaniem potem podłoga za moimi plecami skrzypi, jakby ktoś po niej chodził, a z odpływu w łazience łypie na mnie gałka oczna. Brr... stanowczo zbyt wiele nieopanowanej wyobraźni. I za horrory się od lat już nie brałam.

Na Clive'a Barker'a trafiłam przypadkiem i dam komuś rękę uciąć, że gdybym wiedziała, że ma etykietkę 'horror', to bym dwóch zdań nie przeczytała. Ale nie wiedziałam i przeczytałam (wersja elektroniczna nie miała zdjęcia okładki, na której jak byk jest ostrzeżenie:P). I jakież moje zdziwienie! Po pierwsze na pewno o tej książce nie można powiedzieć, że jest szmatławcem, horrorem klasy C napisanym kiepskim językiem (lub fatalnie przetłumaczonym), trywialnie straszącym obrzydliwościami. O nie, nie, nie... Ten zbiór opowiadań jest inny. Owszem, jak to w horrorach, banalnym ludziom przytrafiają się tu wcale niebanalne przygody, w których potworności zza 'zasłony' pomiędzy światami przenikają w najmniej oczekiwanych miejscach, a dosyć powszechne motywy zostają odświeżone i znowu są ciekawe. 

"Nocny pociąg z mięsem" (tak, tak - z pięć lat temu był kiepski film o tym tytule;p) jest paskudny, a jednak kapitalnie próbuje wyjaśnić (oczywiście na swój niesamowity sposób) pochodzenie jednego z amerykańskich, miejskich mitów. "Seks, śmierć i światło" pokazuje, że teatry mogą mieć problem z duchami, i to znacznie większy, niż nam w pierwszej chwili przychodzi do głowy. Opowiadanie "Yattering i Jack" sprawiło, że się śmiałam. Tutaj znalazlam nadzieje i promyczek optymizmu w tej całej mroczności. To tak dla złapania oddechu, bo potem był "Blues świńskiej krwi", dla mnie trudny - ale też nie ma się co dziwić, w końcu największy mrok czai się w samych ludziach. Brrr... tu było ciężko, ale się oderwać nie mogłam:) Na koniec, wg mnie absolutnie fenomenalne opowiadanie "W górach, miastach". Nawet słówkiem nie przybliżę Wam o czym. Niemniej świetne! :)

To pierwszy tom opowiadań, jest kilka kolejnych, ale na mojej liście książek jest teraz inna pozycja, niż potworności Barker'a. Na pewno jeszcze sięgnę, potrzebuję chwili oddechu. Na wieczór bez telewizora, ale z maleńką dawką adrenaliny - polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz