poniedziałek, 29 czerwca 2015

KLA! KLA! czyli gra z krukiem - dwulatek też potrafi grać w planszówki :)

Chrabąszczyca całkiem niedawno miała imieniny i od pradziadków dostała grę. Planszową! Nie wyrodziła nam się, my gramy, to i ona gra.... szczerze powiem, że  nie przypuszczałam, by dwulatek (no dobra... dwuipółlatek) był w stanie w cokolwiek grać. A tu proszę:)

Gra cieszy oko, jest wykonana z solidnej, kolorowej tektury i w dodatku '3d'. Maluch ma co wziąć do rąk, może trenować zawieszanie wisienek na drzewie. Pooglądać kruka, no i oczywiście pilnować koszyka. 

W dodatku to gra kooperacyjna, więc gramy z dzieckiem, ale dziecko z nami nie przegrywa. To my, razem, musimy wyprzedzić kruka, który chce skraść nam wisienki. 

W trakcie gry trenujemy rozpoznawanie kolorów, bo trzeba nazwać kolor, który wypadł na kostce i jeszcze odnaleźć kwiatek w tym kolorze. Trenujemy też trochę pamięć, bo opłaca się pamiętać, co jaki kwiatek ukrywa, no ale z tym to u Chrabąszczycy różnie bywa;) Gdy wylosujemy kruka, musimy zamachać rękami jak skrzydłami i zakrakać, co oczywiście brzmi 'KLA! KLA!', ale gdy nam się wylosuje śpiące zwierzątko, to cóż... trzeba położyć palec na ustach i cichutko powiedzieć 'ciiiii', co w ferworze zabawy bywa trudne. No i oczywiście możemy znaleźć wisienkę - wtedy zbieramy ją z drzewa do koszyka i jest już nasza, już jej kruk nie porwie (a kruk z każdym odkrytym kruczym kartonikiem zbliża się niebezpiecznie do naszego drzewa w niecnych zamiarach, gdy doń dojdzie, wisienki na drzewie przepadły. Ptaszysko je pożarło.)

Moje dziecko bardzo lubi grać w 'kluka', nigdy nie kończy się na jednej rozgrywce. A gdy skończymy grać, to jeszcze musi się odbyć układanie, przekładanie, składanie kartoników z kwiatkami. I póki co nie widać na grze zużycia, a małe łapki do delikatnych raczej nie należą. 

Jak dla nas - prezent trafiony, choć cena dosyć wysoka. Z jednej strony tyle bym za nią nie zapłaciła, z drugiej... może tyle musi kosztować tak wykonana gra. Producent pewnie wie lepiej ;)

1 komentarz: