czyli domowy sposób na pyszną i zdrową przegryzkę:)
źródło fot.: http://www.bukaciarnia.pl |
Dowolną ilość ziaren soi płuczę (ale uwaga, nie przesadźcie z ilością, bo po namoczeniu ich objętość jest znacznie większa) i namaczam w garnku z zimną wodą na noc. Rano gotuję soję w lekko osolonej wodzie prawie do miękkości. O ile to pasuje do soi - al dente ;) Ugotowane ziarenka odcedzam, przesypuję do miski i opruszam ulubionymi przyprawami (np. słodką papryką, chilli, cząbrem), dodaję łyżkę oleju słonecznikowego i do wieczora chowam do lodówki, żeby się 'zamarynowały'. A wieczorem piekę:) W 180stC, na termoobiegu. Jak długo? To już kwestia gustu, u mnie siedzą ok. 40 minut w piekarniku - ale pilnuję ich i co 10 minut mieszam, żeby się nie spaliły. Wyłączam piekarnik i zostawiam w nim soję do wystygnięcia (przy uchylonych drzwiczkach). Jak widać - trochę czasu to zajmuje, ale właściwie pracochłonne nie jest, samo się robi:) A efekt? Miseczka krążąca wokół stółu w rytm słów: "Zabierz to już ode mnie, bo zjem całe..." :)
Nigdy nie próbowałam. Może skuszę się? ;)
OdpowiedzUsuńMy robimy chwilowo przerwę... bo człowiek bardzo się przyzwyczaja do żucia:)
UsuńKiedyś dawno temu jadłam orzeszki sojowe, takie kupne, sprzedawane w plastikowych kubeczkach. Słone, chrupiące, dobre to było i chciałabym jeszcze :) Mam nadzieję, że te z przepisu smakują podobnie, bo zamierzam je wypróbować :)
OdpowiedzUsuńTylko posolić nie zapomnijcie:)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł! Jutro zrobię ;-)
OdpowiedzUsuń