poniedziałek, 29 lipca 2013

ORZECHY PIORĄCE...do ogródka


Zgroza. Nie dość, że mój ogród ogranicza się do balkonu i tych kilku skrzynek z ziołami i poziomkami, to jeszcze perfidnie mi lubczyk mszyce zaatakowały! No powiem wam, że mnie to wprawiło w bojowy nastrój. Tylko czym to spryskać, skoro ja to potem chcę jeść?! Podobno orzechy się nadają... tak słyszałam.... No cóż, na pewno nie jest to chemia tradycyjna - pomyślałam, że spróbuję:) Najwyżej lubczyk padnie. Trudno. Jak go nie będę ratować, to go zeżrą. A oprysku chemicznego robić nie będę, więc... też padnie. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Atakowaliśmy mszyce przebrzydłe najpierw trzy dni dzień po dniu, a potem miały dwa dni spokoju - wyjazd weekendowy. Powrót...i mszyc nie ma! Albo padły, albo uznały, że są lepsze miejsca do życia. Grunt, że lubczyk jest wolny:)


Więc wywar z orzechów piorących przeciwko mszycom DZIAŁA i POLECAM GO z całego serca:) Lubczyk się zbiera do odżywania... jeszcze profilaktycznie i on, i cała balkonowa reszta zostaną spryskani (zwłaszcza, że podobno to nie tylko przeciwko mszycom, ale i przędziorkom, gąsienicom i tego typu tałatajstwu:)

Robiłam wg takiego przepisu:

  • 1/2 litr wody
  • 5 połówek skorupek orzechowych
  • kilka kropel olejku herbacianego - bakteriobójczo i grzybobójczo, coby już tak w szerszym spektrum potraktować, skoro biedactwa zielone zostały zaatakowane
Orzechy przez pięc minut gotowałam, potem wystudziłam wywar i przecedziłam. Dodałam olejek i przelałam do spryskiwacza. Przechowywałam w lodówce przez tydzień, wytrzymał, nie wiem czy można dłużej.

Profilaktycznie jeszcze będę spryskiwać dwa razy w  tygodniu, jakby się gdzieś tam jakieś larwy uchowały. Ale bitwa została wygrana, to i wojna będzie:)

Edit: Jak nie masz orzechów, to jest inny sposób, pisałam o nim tutaj :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz